Powtorka z rozrywki

Magiczny Krakow skradl moje serce juz dawno temu.I jak w czasach liceum chetnie wyrywalam sie chocby na pare godzin, tak i teraz kiedy nadarzyla sie okazja wyjazdu, odliczalam dni do ponownej wizyty w tym miescie. A okazja nadarzyla sie niebanalna! Z dziewczynami, ktore w zeszlym roku podczas Sympozjum Akwarelowego mieszkaly w apartamencie Van Gogh wymyslilysmy powtorke z rozrywki- czyli ponowne spotkanie akwarelowe, tyle ze w okrojonym skladzie. Tylko wariatki. Jak juz uzgodnilysmy termin i dopielysmy wszystko na ostatni guzik, wymyslilysmy, ze zaprosimy na te spotkanie jakiegos mistrza, ktory by nas w malowaniu podszkolil. Padlo na Michala Jasiewicza- mojego akwarelowego guru i wzor niedoscigniony. Aga zagadala, a On zgodzil sie przyjechac :-) Szczeka mi wiec opadla i cieszylam sie ogromnie na zajecia z Nim. :-) Ale po kolei...

 

 

 

Przyjechalismy pare dni wczesniej, zeby jeszcze troche pozwiedzac z Elmarem, zanim calkiem go porzuce dla akwareli. Postanowilismy na poczatek dokonczyc zwiedzanie zamkow Orlich Gniazd. A ze ostatnim na trasie w zeszylm roku byl Ogrodzieniec, udalismy sie prosto w tamtym kierunku. Po drodze urzekly mnie cudne pola zbóż usiane chabrami i makami. Zamek stal tyle wiekow- mogl jeszcze poczekac.

Podazajac dalej dowiedzielismy sie z naszej sciagi zamkowej, ze nieopodal jest Palac w Pilicy.

Na zdjeciach wygladal zachecajaco, niestety na miejscu spotkalo nas rozczarowanie. Tuz za brama tabliczki informowaly potencjalnych intruzow, ze to teren prywatny i wstep wzbroniony. Z daleka budowla wygladala na mocno podniszczona, doszlismy do wniosku, ze nie ma co ryzykowac. A noz w obejsciu trzymaja jakiegos wscieklego brytana. Cyknelismy z daleka pare zdjec i pojechalismy dalej.

Tu wiecej o tym obiekcie: https://www.orlegniazda.pl/Poi/Pokaz/3105

i tu: https://zamki.res.pl/pilica.php#prettyPhoto

 Ogrodzieniec w swietle dnia wygladal juz nie tak tajemniczo, jakim go pamietam... Budki z lodami, burgerami, sklepiki z kiczowatymi pamiatkami, parki rozrywki, wszystko bez ladu i skladu po drodze do zamku zniesmaczalo. Na szczescie jeszcze trwal rok szkolny, wiec i wycieczek malo i moglismy w spokojnu obejrzec ruiny.

A oto skalka z ktorej w zeszlym roku cykalismy zachod...Nie wyglada jak smok?

Dopiero zwiedzajac w srodku, czytajac historie i opisy czlowiek zdaje sobie sprawe, jakie to wielkie zamczysko bylo!

https://www.orlegniazda.pl/pl-PL/Poi/Pokaz/15636/1728/zamek-ogrodzieniec-w-podzamczu

A po zwiedzaniu lokalne piwko i w koncu polska kielbasa w knajpce "Stodola". Bylismy tam w zeszlym roku i wiedzielismy, ze i tym razem sie nie zawiedziemy :-)

Nastepny byl zamek w Morsku.

Ale po drodze zobaczylismy piekne skalki i musielismy najpierw tam podejsc. No a pozniej juz na nie wdrapac :-)

Oto Okiennik Wielki : https://www.orlegniazda.pl/pl-PL/Poi/Pokaz/3816/1110/okiennik-wielki

Droga do Zamku Bąkowiec w Morsku na poczatku piekna, pozniej waska nitka asfaltu zamienila sie w zwykla polna droge. A kiedy wjechalismy w las zaczelismy sie zastanawiac, czy wogole nie pobladzilismy. Jednak na miejscu okazalo sie ze ta prawie sciezka rowerowa prowadzi do dosc sporego osrodka szkoleniowego z domkami, hotelem, restauracja, konikami i... wyciagiem narciarskim. I na terenie osrodka znajduje sie rowniez zamek. Po tylu kilometrach udawalismy, ze nie widzimy tabliczek zakazu i dziarsko pomaszerowalismy do zamku. Niestety sama budowla, a raczej jej resztki grozily zawaleniem  i ruinka byla ogrodzona. Nie bardzo bylo co ogladac.

Slonko zaczelo sie chylic ku zachodowi, wiec i my skierowalismy sie z powrotem w strone Krakowa. Po drodze mijamy znak na Pustynie Bledowska. Byc tak blisko i nie zobaczyc? Zawrocilismy. Spodziewalismy sie czegos zupelnie innego... Jakichs wydm, piasku, ktory stopniowo opanowuje las lub pola. Przyjechalismy na miejsce i szok! Pustynia to ogromna niecka, jak po jakims jeziorze. Las sie konczy i bez zadnego plynnego przejscia zaczyna sie pustynia. Piasek przybral piekna, ciepla barwe w zachodzacym sloncu.

Niebo tez zaczelo sie pieknie przebarwiac, wiec wymyslilismy ze zrobimy zdjecia o zachodzie zamkowi

w Rabsztynie. Niestety nie dosc, ze przybylismy tam za pozno, to jeszcze nie bylo miejsca z ktorego mozna by bylo fajnie ujac zamek i zachod...Coz, nie pierwszy i nie ostatni raz bylismy w niewlasciwym miejscu o niewlasciwej porze. Troszke zawiedzeni wracalismy do Krakowa mijajac skromnie oswietlony zamek w Pieskowej Skale. Na wyciaganie sprzetu nie mielismy juz sily i tylko cyknelam na szybko komorka.

Nastepnego dnia wstalismy pozno. Prognozy zapowiadaly burze i deszcze, wiec postanowilismy pokrecic sie po miescie. Przy okazji spotkalam sie z kolezanka Ania, ktora ma stoisko ze swoimi akwarelami na rynku i przy okazji wystawila tez kilka moich :-) Dzieki Ania!

Wieczorem spotkanie z kolejna sympatyczna Ania, z ktorej cudnych zdjec czesto maluje gorskie widoczki. Uzbrojone w aparaty razem spedzalysmy wieczor spacerujac to tu, to tam. Na wspolne piwko czasu bylo niewiele, wiec oczywiscie musimy spotkanie powtorzyc :-)

Mimo, iz moj dzien zakonczyl sie o drugiej w nocy, od rana juz mnie nosilo. Kiedy tylko smieciarze zaczeli sie tluc na dole, poszlam po buleczki na sniadanie. Niestety zabralam aparat ze soba. Droga okazala sie na tyle okrezna, ze Elmar nie mogac sie na mnie doczekac, sam sobie bulki kupil i kiedy wrocilam juz byl po sniadaniu :-)

Tym razem mielismy jechac do Zakopanego, ale zmiana planow nastapila w ostatniej chwili. Tam podobno lalo jak z cebra, w Krakowie bylo goraco i parno, poszlismy wiec szukac cienia w ogrodzie botanicznym, ktory okazal sie oaza w centrum miasta. Wypoczelismy....

Nastepnego dnia juz nieodwolanie ruszylismy na poludnie zbaczajac nieco na wschod by uniknac "Zakopanki", a i przy okazji popodziwiac polskie widoczki. Zahaczylismy o zamek w Wisniczu i przez urokliwe gory i doliny dotarlismy najpierw do Kroscienka, pozniej do zatloczonej do granic mozliwosci Szczawnicy (wszak Boze Cialo- wszyscy jada na lono natury) i poprzez ruiny zamku w Czorsztynie  dotarlismy chyba na koniec Polski- do  Sromowcow Niznych.

Koniecznie chcialam zobaczyc Tatry, Trzy Korony i oczywiscie Flisakow, ale pogoda co rusz sie zmieniala. Raz pochmurno, a raz lalo jak z cebra. Choc miejsca urokliwe jakos nie umialam ich piekna oddac na zdjeciach. W Sromowcach pokrecilismy sie po okolicy, zjedlismy obiadokolacje i czekalismy na jakas dziure w niebie, zeby Trzy Korony w lepszym swietle zlapac. Nic z tego :-(

W drodze powrotnej rozpogodzilo sie na tyle, ze na chwilke pokazaly sie Tatry.

 

Na zachod slonca stanelismy przy zamku w Niedzicy, ale udalo sie zrobic wlasciwie jedyne ujecie z dziura w niebie. Pozniej czekalismy na oswietlenie zamku na nocne fotki, az w koncu wartownik nas wyprosil, bo zamykal zapore na ktorej stalismy. Zamek od dluzszego czasu byl podswietlony, tylko nie z tej strony, co trzeba :-) A moglyby byc takie piekne kiczyki...ech :-) Zakopanego nie udalo nam sie zaliczyc, ale i tak dzien byl calkiem udany. A i deszcz nas tez nie dopadl :-)

W miedzyczasie do Krakowa zjechaly dziewczyny z Van Gogha. I znow poszlysmy "po bulki" ...naokolo :-) A potem juz "u siebie" przy winku i chlebku ze smalcem i ogoreczkiem plotkowalysmy dalej.

Nie szalalysmy dlugo, bo nastepnego ranka czekaly nas upragnione zajecia z Michalem Jasiewiczem. Stawilysmy sie pelne zapalu pod drzewkiem, naprzeciw Wawelu, gotowe chlonac przekazywana nam przez Mistrza wiedze. Chlonelam- a jakze. Tylko juz przelewanie na papier nie bardzo mi wychodzilo. Pierwszy obrazek zepsulam totalnie. Oczywiscie ten ostatni na zdjeciu to obrazek Michala...

Po obiadku na Kazimierzu poszlismy pod Kosciol na Skalce. Niebo straszylo deszczem, ale twardo rozlozylismy sie na trwawniczku. Michal zdazyl zrobic szkic i podmalowke. Lunelo...My swoje prace konczylysmy w pobliskiej knajpce przy piwku. Nawet cos mi tam wyszlo...Pewnie przez te piwko. (Nawiasem dobre w tej knajpce maja- polecam)  Tym razem ostatni obrazek jest moj :-)

Pozniej jeszcze podeszlismy na Podgorze, ale skonczylo sie tylko spacerem i znalezieniem motywu na nastepny dzien. Nie moglismy za bardzo sie przemeczac, bo czekalo nas wieczorne omawianie prac. Przy winku oczywiscie :-) Skonczylismy w apartamencie kolo drugiej....

Raniutko rozlozylismy sie na trawniczku na Podgorzu szykujac sie do malowania kolejnego dziela. Motyw byl piekny, my pelni zapalu do pracy. Michal zrobil szkic i podmalunek, a my zdazylismy tylko porobic zdjecia motywu. Jak lunelo, to w piec sekund zdazylismy pozbierac manatki i schronic pod drzewem. Liczylismy, ze za chwile przejdzie... Nie przechodzilo...Drzewo przeciekalo...Przemoczeni do suchej nitki udalismy sie do kosciola, by tam przeczekac. Po drodze team bohaterow naprawial wysadzone przez deszczowke  wieko ze studzienki. W kosciele tez czekano, tyle ze na mloda pare. Dyskretnie sie ulotnilismy i schronili w pekajacej juz w szwach cukierni. Nie dane nam bylo malowac w plenerze...

W koncu wrocilismy do apartamentu i juz przebrani kontynuowalysmy malowanie na naszym balkonie.

Potem -wiadomo - omawianie prac :-) A ze tego dnia byly w Krakowie "Wianki", zaliczylismy przy okazji koncert i pokaz fajerwerkow. A impreza tradycyjnie zakonczyla sie pozna noca na balkonie...

Po plenerze z Michalem doszlam do wniosku, ze Jasiewicz jest tylko jeden i chocbym na rzesach stawala, to nie da sie wyuczyc tego wyczucia, jakie On ma.

Oto Jego portfolio: http://www.michaljasiewicz.com/portfolio

 

Tak wiec..."robmy swoje " :-) Ale spotkanie bylo udane.

Laski na cale szczescie nic a nic sie nie zmienily- nadal wesole i zwariowane, nalewki Ani boskie, ogorki  fantastyczne, sernik Agi -niebo w gebie. No i Mistrz fajny :-) Jednym slowem- trzeba to powtorzyc.

Dzieki, Kochani za wspanialy czas!

I dziekuje za udostepnienie zdjec, ktore Wam podebralam do bloga :-) Mam nadzieje,ze sie nie gniewacie :-)

 

Dziewczyny sie rano rozjechaly, ale ze my z Elmarem wyjezdzalismy dopiero po poludniu, wiec jeszcze szybkie spotkanie z Romanem od super farb akwarelowych Aquarius. Tego goscia nie da sie nie lubic :-) Jego farb zreszta tez.

https://www.facebook.com/RomanSzmalArt/

I juz w drodze do samochodu szybka wizyta u Przemka Czaja na Kanoniczej 5, gdzie mistrz fotografii ma swoj sklepik. Zal, ze nie mogl dotrzec do nas na wieczorne "omawianie prac". Przemek to dusza towarzystwa i ciekawymi historiami sypie jak z rekawa. Nie sposob go nie sluchac :-) Nawet na tej Kanoniczej pokazal nam "zaplecze" z histora :-)

https://www.facebook.com/MadeinKrakow/

 

Pobyt w Krakowie jak zwykle przelecial stanowczo za szybko. I znow nie zobaczylam miejsc, ktore planowalam ze zobacze, nie spotkalam sie z ludzmi, z ktorymi mialam nadzieje sie spotkac. Wypada wiec znow tutaj wrocic.

Na razie, Krakowie! :-)

 

W drodze do Graz jak zwykle zatrzymalismy sie na nocleg w Czechowicach. A ze stamtad do Goczalkowic jest kawaleczek, wiec udalo mi sie wyskoczyc i poplotkowac chwilke z moja dawna znajomy Monia. Nie widzialysmy sie siedem lat!

Nic sie nie zmienila :-)

U Krystkow jak zwykle cos sie dzialo- pierwszego dnia urodziny Gosi i ognicho z kielbacha. Starzy znajomi i nowe twarze. Fajnie bylo. :-)

A w drugi wieczor Krystki przygotowaly mi mala niespodzianke. Cos w rodzaju wieczoru autorskiego. Moglam dwie godziny gadac do woli i pokazywac swoje obrazki. Nikt nie wyszedl, nie polecialy pomidory, wiec chyba sie podobalo. "Rozmawialnia", gdzie to sie odbywalo, to swietna idea - ludzie sie spotykaja i zapraszaja jakiegos ciekawego goscia specjalnego. Milo sie bylo takim gosciem :-) Dziekuje pieknie za te wyroznienie!

https://www.facebook.com/rozmawialnia/

Nastepnego ranka niechetnie zbieralismy w droge powrotna. Ale jeszcze po drodze Elmar chcial mi pokazac jedno miejsce. Dzien wczesniej Krystek zabral go tam upchanego w przyczepce Motopomaranczy. Elmarowi tak sie spodobalo, ze umowil sie z wlascicielem na sesje zdjeciowa.

Remix juz czekal :-)

Bedac w Ustroniu warto zagladnac do muzeum motocykli "Rdzawe diamenty". Zreszta motocykle to tylko czesc zbiorow. Czego tam nie ma! A calosci dopelnia nietuzinkowy wlasciciel i jego historie :-)

https://www.facebook.com/rdzawe.diamenty/

I tak tydzien w Polsce szybko przelecial. Jak zwykle intensywnie, jak zwykle bezsennie, ale pelen wrazen. I znow pozostal niedosyt, wspomnienia i cudne prezenty. Dzieki Wszystkim i do zas! :-)

Write a comment

Comments: 1
  • #1

    zanikowagosia (Tuesday, 09 July 2019 22:19)

    W sierpniu ruszamy na 8 dni w okolice Krakowa- może powędrujemy Waszym szlakiem.
    Dwa dni u nas i jaki ogrom wspólnych przeżyć- super!