Le Mans (4)

Sobota 13.06

 

 Chyba musielismy na glowy upasc myslac, ze sie wczoraj wyspimy. Cale pole zaczelo imprezowac.Nie, zeby nie robili tego wczesniej,ale wczoraj to bylo apogeum.I trwalo do konca rajdu:-)My-dwie jedyne trzezwe istoty na polu, siedzace przed namiotem i pijace grzecznie herbatke ,wzbudzalismy dosyc spore zainteresowanie wspolmieszkancow. I co chwile chwiejnym krokiem ktos podchodzil do nas ,by zaprosic do wspolnego piwkowania.Obmyslilam fortel-jesli ktos nas zaczepi powiem po polsku,ze nie rozumiem.Plan spalil na panewce zaraz przy pierwszej grupie rozhulanych Irlandczykow. Jeden z nich na polska mowe rozesmial sie radosnie: "Moj ojciec jest Polakiem! " Ale ze slowek znal tylko podstawy:

"na zdrowie" i "dzien dobry" (i zapewne pare przeklenstw:-).Poczul wiezy krwi i juz nie dalo sie i jego, i reszty grupy pozbyc-piwko musielismy wypic.

I oczywiscie zdjecie z "Wujkiem"-naszym sasiadem Anglikiem,ktory raczyl nas wesolymi opowiesciami.Jak tylko przyszli Irlandczycy, On podszedl tez i naopowiadal im ,ze jestem corka jego siostry i to on namowil mnie na przyjazd.Wraz z procentami rozwijaly sie opowiesci dziwnej tresci ...

I nie pytajcie co mam na glowie.

Pojecia nie mam...

Rozne cuda sie na polu wyprawialy i rozne postaci po nim krazyly...

Zdecydowalismy sie zaszyc w namiocie,kiedy nasza waziutka alejka przejechal Wohnmobil wypelniony po brzegi piwoszami,a na dachu ktorego siedzal gosc i przez megafon oglaszal wszem ,co sie dzieje po jego lewej i prawej stronie.Scisnieci jak sardynki w puszcze sluchacze byli pelni zachwytu:-)

Mimo zatyczek w uszach slychac bylo wszystko-harmider,muzyke,samochody i fajerwerki.Kiedy w koncu zapadalam w sen, niedaleko namiotu odezwalo sie banjo i gitara i ktos tak swietnie gral,ze spanie mnie odeszlo:-)

Jesli przyjedziemy tu,to tylko z grupa wesolych imprezowych ludzi.Tak wiec,jak ktos chetny zglaszac sie predko:-)

Bladym switem o 7: 00 pognalam pod prysznic liczac na to,ze cale pole bedzie dogorywac po wczorajszych hulankach.Gdzie tam...Do konteneru juz stal pokazny ogonek,ktory na szczescie posuwal sie dosc szybko.Powodem byl brak cieplej wody.Damskie toalety zostaly zawladniete przez meska czesc pola-byli tu wszak w wiekszosci,a mielu u siebie chyba tylko jedna kabine i kilka pisuarow.Mozna sobie wyobrazic co dzialo sie w kiblach po alkoholowej konsumpcji.Daruje Wam szczegoly.Pod wzgledem higieny pole pozostawia bardzo duzo do zyczenia.Nie zmienilo sie tu wiele od czasow Ludwikow.

Choc "Wujek" opowiadal,ze jak przyjechali pierwszy raz ,to wogole zadnego pola nie bylo.Kto pierwszy ten zajmowal lepszy skrawek trawy.Pradu nie bylo i toalet tez nie.Teraz to sa luxusy!

O 14:00 poszlismy w kierunku naszej trybuny.A raczej dalismy sie poniesc potokowi ogromnej masy ludzkiej.Po drodze mijalismy dobrze przygotowanych widzow:-)

Od razu po sprawdzeniu biletow wdrapalismy sie na sama gore.Z naszych miejsc widac bylo tylko barierke,tlum,dwa siatkowe ogrodzenia i maly kawalek toru.Z gory widok byl duzo,duzo lepszy i nikt sie nie czepial.Tyle,ze musielismy siedziec poza ostatnim rzedem siedzen na metalowej konstrukcji trybuny,ktora wrzynala mi sie w tylek:-)


Jeszcze ostatnie przygotowania przed startem...








I punktualnie o 15:00 sie zaczelo.Powietrze rozdral ryk silnikow....

Najpierw samoloty przelecialy nam ponad glowami ,a chwile potem ruszyly wyczekiwane samochody.

Na torze ryk silnikow,na trybunach ryk publicznosci:-)


Nie bede opisywac rajdu-komentator sportowy ze mnie zaden.Zdjecia lepiej  oddadza atmosfere.

Adrenalina nie pozwalala opuszczac miejsca przy torze I choc pozniej trybuny sie bardzo wyludnily,my jako nieliczni dotrwalismy do 2 w nocy lekko przysypiajac.Potem sie zrobilo dosc zimno i zdecydowalismy sie troche polazic.

Wiele osob zostalo i drzemalo na krzeselkach wzdluz toru.Widzielismy nawet chlopaka na lozku polowym


W koncu po 3:00 doszlismy do namiotu,polozylam glowe na poduszce i mimo halasow za "sciana" zasnelam kamiennym snem.Luby wstal godzine pozniej,bo marzyl by zrobic zdjecie samochodow pod lukiem Dunlopa, a w tle pod nim wschod slonca.Jego marzenie nie spelnilo sie -niebo pokrywaly czarne chmury.Kolejny pretekst by jechac raz jeszcze:-).


Ja wstalam o 7:00 zwarta i gotowa dopingowac mojego faworyta.Jego samochod byl na prowadzeniu od samego poczatku i liczylam,ze tak zostanie...

Niestety pod koniec wyscigu dostal jakies karne minuty i spadl na druga pozycje.Ale i tak do mety jako pierwszy w kat.LMP1 dojechal zespol Porsche,ktoremu kibicowalismy.

Czyli :

I miejsce Porsche z nr.19 w skladzie Earl Bamber,Nico Hülkenberg i Nick Tandy

II miejsce Porsche z nr.17 w skladzie Timo Bernhard ,Brendon Hartley i Mark Webber

II miejsce zespol Audi z nr.7 w skladzie Marcel Fässler,Andre Lotterer i Benoit Treluyer

na IV miejscu tez Porsche:-)

I teraz odpowiedzi na zagadke kto byl moim faworytem, latwo sie domyslec.Oczywiscie Mark Webber.

I oto zdjecie,ktore mi tak poprawilo humor i ktore Luby zrobil nam pierwszego dnia:

Zaden przypadek-wszystko perfekcyjnie zaplanowane:-) ( I zaden Photoshop hehe :-))

I jeszcze runda honorowa i aplauz obslugi.Publicznosci mozna sie tylko domyslac.Szalenstwo:-)

Nie czekajac na dekoracje popedzilismy na pole namiotowe ,bo zaczelo kropic i chcielismy zwinac namiot zanim zmoknie.Czekalo nas jeszcze kilka dni w podrozy i nie chcielismy zeby zaplesnial w samochodzie.Juz dochodzac do pola zobaczylismy ogromny korek.Oczywiscie wszyscy naraz chca wyjechac.Nasz sasiad powiedzial nam,ze co roku oglada ten sam spektakl-tysiace samochodow stoi,albo porusza sie w slimaczym tempie.Kazdemu zalezy,aby wieczorem sie dostac na prom do Anglii.Na stepnego dnia rano ida do pracy.Nasi sasiedzi zostaja do wtorku...My do wtorku nie chcielismy czekac.Zlozylismy namiot i zjedlismy po naszej ulubionej zupce chinskiej.

I jako ,ze korek sie odkorkowac nie chcial zasnelismy w samochodzie:-)

Wyruszylismy w dalsza droge poznym wieczorem.

 

PODSUMOWUJAC (oczami Babuni:-)

Impreza sama w sobie swietna i na pewno wielka gratka dla wielbicieli motoryzacji.Dla lekko wygodnych babc juz mniej.Tak wiec,jesli lubisz duze spedy, mase ludzi na kupie (najczesciej zreszta nietrzezwych).Jesli lubisz zapach wlasnego smrodku,a co wiecej zapach smrodku ludzi Cie otaczajacych.Jesli nie masz wrzodow zoladka i bezkarnie mozez jesc te wybuchowa mieszanke,ktora serwuja tutejsze budki. Jesli nie cierpisz na zapalenie pecherza i nie straszne Ci kolejki do obsranych toalet,lubisz brac prysznic w lodowatej wodzie w brudnym brodziku,w ktorym byc moze przed Toba wlasnie myl sie ktos z grzybica stop czy innym paskudztwem.Jesli masz problem ze sluchem i lubisz kiedy ryk silnikow i glosna muzyka kolysza Cie do snu,to TO miejsce jest dla Ciebie! :-)

 

A na zakonczenie garsc pomieszanych fotek ni w piec ni  w dziewiec.

 

Zdjecie z kominkiem jest najlepsze.Po co isc na tor,jak mozna na polu obok ogladac realcje w TV...


P.S Luby kupil bilet na przyszly rok. JEDEN bilet :-)

 

To zdjecie oczywiscie cyknal Luby i baaardzo mi sie podoba:-)

Koniec rajdu  to nie koniec wakacji.Zapraszam na kolejna czesc:-)

Write a comment

Comments: 1
  • #1

    Gosia (Sunday, 26 July 2015 13:44)

    Rozumiem ten jeden bilet na za rok... tylko strach o Elmarka wielki...