Slowenia raz jeszcze. (czesc 1)

Zawsze chodzil nam po glowie dluzszy wypad na Slowenie,ale zazwyczaj konczylo sie na jednym dniu.Tak wiec, kiedy udalo nam sie dostac przed Swietami Bozego Narodzenia kilka dni urlopu, doszlismy do wniosku,ze nie wolno nam tego czasu zmarnowac.Zamiast wiec myc okna,piec placki,kroic salatki,pucowac krysztaly i polerowac rodowe srebra,  zapakowalismy sie do samochodu i ruszli na poludnie.Dodatkowymi argumentami byly dwa fakty:

1).Wpadlo do nas w odwiedziny moje mlodsze dziecko-rowniez zapalony fotograf,ktory lepiej zeby nie marnowal talentu na polerowanie sreber

2).Nie posiadamy ani krysztalow ,ani sreber-wybor wiec okazal sie byc prosty...

 

18 grudnia 2014r poznym wieczorem dotarlismy do malej wioski Savica,do Apartamentow "Na Vasi".Kryptoreklama z mojej strony jest calkowicie celowa.Pokoiki sa przytulne i czysciutkie,kuchnie w pelni wyposazone,internet chodzi jak burza ,ceny nie rujnuja portfela,a komunikatywnosc Stefana,ktory nas goscil ulatwila zobaczenie wielu ciekawych miejsc,o ktorych nie mielismy pojecia.Jesli bedziemy wracac,to na pewno tutaj:

http://www.wonderful-bohinj.com/en

 


Dzien I (19 grudnia)

Jako,ze przyjechalismy po zmroku,nie bardzo wiedzielismy,czego sie spodziewac po okolicy.Bardzo wiec bylam ciekawa poranka i tego,co ujrze w promieniach slonka.Niestety,kiedy raniutko wyszlismy na krotki przedsniadaniowy spacer z Sara widok nieco mnie rozczarowal:

I to ma byc ta cudna Slowenia? Stefan uspokoil nas,ze kolo poludnia mgly sie podniosa i na pewno sie nie zawiedziemy.Po sniadaniu podjechalismy w strone Ribcew Laz i jeziora Bohinj.Jezioro pokrywala kolderka z mgly,ale juz pierwsze promienie slonca przedzieraly sie przez jej puch,by pozniej jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki rozwiac sie w jednym momencie...

Kościół św. Jana Chrzciciela w Ribčev Laz.

Pospacerowalismy troszke po nabrzezu,a pogoda faktycznie byla tak piekna i widoczki cudne,ze az nie chcialo sie odchodzic...

Ale w planie na ten dzien bylo jeszcze kilka innych atrakcji.Zapakowalismy sie wiec znow do samochodu i objechali jezioro z drugiej strony.

Wioska Ukanc "parowala" ogrzewana porannym sloncem:

Ponad woda unosily sie resztki mgiel tworzac niezapomniany dla oczu spektakl.

Brzegiem jeziora skierowalismy sie do wodospadu Govic.Niestety na miejscu okazalo sie ,ze koryto rzeki jest wyschniete.Stefan wyjasnil nam pozniej ,ze wodospad pojawia sie,tylko po ulewnych deszczach i tworzy spektakularne widowisko, na ktore czekaja tam fotografowie z aparatami w reku:-)My nie mielismy tego szczecia,ale w pelni zadowolilismy sie fotografowaniem jeziora.

Pozniej skierowalismy sie w strone wodospadu Savica.Normalnie placi sie tam i za parking, i za wejscie,ale bylismy po sezonie i nie dosc,ze wszysko bylo za darmo,to nie bylo tez zywej duszy...Slonca w sumie juz tez nie bylo...Do wodospadu wyspinalismy sie schodami przez bukowy las.Zdjecia wyszly nieciekawe ,choc na pewno las jest cudny w jesiennych kolorach skapany w sloncu...

Wodospad Savica:

Pozniej podjechalismy jeszcze do Bled,ale dotarlismy po zmroku.Nocne fotki wrzuce pozniej.Dzien pierwszy byl w pelni udany i z przyjemnoscia spedzilismy wieczor w przytulnym pokoiku ladujac baterie na nastepny dzien.


Dzien II ( 20 grudnia )

Bladym switem (okolo 10 rano :-) znow zapakowalismy sie do Paska i skierowalismy w kierunku Ukanc.Tam samochod zostal na parkingu,a my kolejka gondolowa wyjechalismy na 1533 m.

Pare danych o gondoli:

 VOGEL CABLE CAR  
Lenght: 1663m  
Lower station:(altitude): 569m  
Upper station:(altitude):1533m  
Difference in altitude: 956 m  

Capacity: 950 people/h


Sara niestety musiala miec na ryjku kaganiec,ktorego oczywiscie zapomnialam,bo nigdy go nie nosi.Potrzeba matka wynalazkow.Zrobilam Sarze kaganiec...ze skarpetki.Nikt sie nie burzyl,a pies nawet nie zaprotestowal:-)

Kolejka jechala dosc szybko (9m/sek) i wyjazd na gore zajal nam doslownie kilka minut.Gory wylonily sie z mgly,jezioro pozostalo w dole okryte kolderka.


Przed nami rozpostarl sie widok stokow narciarskich.Nieczynnych,bo za malo sniegu.I w sumie dobrze sie skladalo,bo moglismy lazic po nich do woli.

Sara szczescliwa...w koncu wiatr i snieg-ulubiony jej klimat.

Jak na jedynastoletnia babcie trzymyla sie swietnie.Wydrapala nawet z nami na Orlova Glava (1682m) i podziwiala przewalajace sie przez szczyty chmury...

Mimo slonka wialo i zimno bylo okrutnie.Opatuleni twardo podziwialismy widoki...

Na Voglu doczekalismy wieczoru i zachodu slonca.Warto bylo wymarznac dla takich zdjec...

Niebo przebarwialo sie na zolto i rozowo,a Triglav w zlotej szacie stanowil kwintesencje tego dnia.



Dalszy ciag TUTAJ



Write a comment

Comments: 1
  • #1

    Travelling Milady (Saturday, 03 January 2015 21:30)

    Zjawiskowe zdjęcia. Słowenia jest niezwykła. Można się tam zatracić. Pozdrawiam serdecznie.